Opis :
Nie wiem wiele. Nie wiem, ile może trwać jedna chwila i co trzyma ten świat w kupie. Chciałabym móc powiedzieć, że coś wiem. Ale kiedy tak patrzą na moją towarzyszkę, tracę wiarę w to, że posiadam jakąkolwiek wiedzę o życiu.
A ona na przekór mej nieświadomości wypisuje teraz ręką coś w piasku. Ma skórę jaśniejszą ode mnie, białą, zdrowo zaróżowioną. Gdyby nie to miłe oku zaznaczenie obecności krwi w jej organizmie, można by ją wziąć za śnieżną księżniczkę. Nawet pasuje. Zimna, gniewna, dumna, zmienna, o dwóch obliczach - jej oczy jakby to potwierdzały, różniąc się kolorami. Niebieska tęczówka prawego oka jest jak zmarznięta delikatność, a czerwona przywodzi na myśl hardość i nieugiętość. Błądzi teraz tymi niezwykłymi oczami pomiędzy mną, a piaskiem.
Po chwili wybucha.
Zaczyna kląć, gdy nadchodząca fala niszczy jej dzieło. Z wydętymi ustami i zmarszczonymi brwiami niewiele różni się od dziecka. Dopiero gdy spojrzeć na jej sylwetkę, opiętą praktycznym, acz wyzywającym strojem zauważa się jej dojrzałość. Przynajmniej fizyczną. Nieraz widziałam, jak oglądali się za nią mężczyźni przez tą atrakcyjną, w stu procentach dojrzało-kobiecą cielesność . Seksu dodają jej jeszcze krótko ścięte, czarne włosy strukturą przypominające piórka. Chociaż tego powodzenia można było jej pozazdrościć.
Zaczyna pracę od nowa. Delikatnie, z pewną czułością dotyka opuszką palca piasku, po chwili zatapia go w nim i pisze. Nie daje się falom.
Podziwiam ją za ten upór. Ja ze swoim niezdecydowaniem dawno osiadłabym na którejś z mielizn życia. A ona wciąż uparcie tu jest, nieugięcie trwa, zażarcie walczy z losem. Gdy się przypatrzeć, można zobaczyć jej blizny. Nie tylko na ciele. W sposobie, w jaki ściąga brwi, jest ślad po dawno zastygłej nienawiści. Gdyby nie dano było mi jej poznać, zbyłabym to ignorancją. W końcu obojętność to największa broń, jaką obdarzono ludzkość. Znieczula takie destrukcyjne odruchy jak altruizm i empatia, przez co pozwala przeżyć. [...] Jednak tak się złożyło, że poznałam bliżej tę panią. Wszystko to, co jest jej cierniem podarował jej ojciec - inność, podejrzliwość, nienawiść, blizny, tragedię rodzinną. Morderstwo matki też zafundowała jej spółka firmowana przez jej ojca. A na zemstę musiała zapracować sama. Choć trochę pomógł jej w tym Dante, z tego co się orientuję. I chyba tylko on pozostał dziewczynie z tamtych czasów. Już nawet nie ma imienia.
- Donnie, może już chodźmy. Bo zaraz będzie za późno - mruknęła kobieta bez imienia, strzepując piasek ze spódniczki. Patrząc na nią, uznałam, że przeszłość jest jak śnieg. Ilekroć ją zamrozisz, najbliższy odwilż ogłosi jej powrót. Czasem rani, czasem budzi dumę, innym razem łączy, ale jest to coś, bez czego świat nie może istnieć. Odciąć się od śniegu to jak zniszczyć ekosystem naszej planety. Odciąć się od przeszłości to jak w ogóle się nie narodzić.
- Tak, Lady. No to zbieraj manatki i jedziemy. - wyciągnęłam rękę, by pomóc jej wstać. Uprzejmość nigdy nie szkodzi. Dziś ta młoda, kolorowooka kobieta skorzystała z mojego napadu miłości do bliźnich. Pomogłam jej wstać, rada, że chociaż w tej dziedzinie stanowię dla niej jakieś oparcie.
Lady zmierzwiła sobie włosy, zarzuciła na swoje ramię ciężką rakietnicę. Zabawnie wyglądała ta wielka broń w jej drobnych rękach. Jak prawdziwa łowczyni demonów, którą de facto była, spojrzała na horyzont z podejrzliwością, po czym szybkim, zdecydowanym krokiem zaczęła oddalać się od brzegu. Ruszyłam za nią. Zobaczyłam jeszcze kątem oka, jak morze zabiera do siebie pochyłe literki zapisane w piasku, układające się w jedno, krótkie słowo : "Mary".
Minęła chwila, nie wiem jak długa, i wszystko to zniknęło za zakrętem teraźniejszości. Wzorem Mary porzuciłam zbędny balast, jakim były myśli o chwili przeszłej i skupiłam się na moim obecnym życiu. Przynajmniej miałam pewność, że nie będę się nudzić. Bo zabijanie demonów jest jakby dziecięcą zabawą, z rodzaju tych, które zapychają nicość. No, w wydaniu tych łowców, których znam. Ani Dante, ani Lady nie podchodzą do tego z pełną powagą.
- No rusz się, do cholery!
- Tak, tak! - przytaknęłam , a zaraz potem porwał mnie tok wydarzeń.
Kurczę, świetnie i nieziemsko opisałaś moja ulubioną kobiecą postać.
OdpowiedzUsuńDonnie jesteś wspaniała!
:)
Naprawdę najbardziej lubisz Lady?
OdpowiedzUsuńJa chyba Lucię. Ale to zalezy od dnia.
No i dzięki :3
Nie wiem czemu, ale najbardziej przypadła mi do gustu. ^ ^
OdpowiedzUsuńDalej Donnie, pisz ten 7 rozdział, bo ciekawość mnie zżera co się stanie.
Słyszałam, że coś sobie złamałaś? Życzę powrotu do zdrowiaaa. :)
No już mam. Teraz tylko korekta, jeśli wszystko mi się spodoba i będzie.
OdpowiedzUsuńAno, złamałam. Ogonek xD
ŁAŁ. Tylko tyle jestem w stanie napisać. *-*
OdpowiedzUsuń~ v.
Donnie, pośpiesz się z tą korektą!:3
OdpowiedzUsuńCoś ty robiłaś, że ogonek złamałaś? O.o
Velo, arigatou.
OdpowiedzUsuńA co do ogonka, no to.. Heh. Upadłam na treningu. Nic wielkiego. :3